Ulubieńcy Roku 2016!

Mimo, że styczeń dobiegł końca ja pozwolę sobie wrócić jeszcze myślami do roku poprzedniego. Przyszedł bowiem czas na ulubieńców roku 2016! Właśnie w tym tygodniu skończyłam, przynajmniej na ten moment (jeszcze nie mam wszystkich wyników) zimową sesję na studiach. Mogę więc powrócić z nowymi pomysłami i nową energią. Zdecydowałam się przygotować dla Was ulubieńców kosmetycznych minionego roku. Uważam, że dużo łatwiej jest mi pokazać Wam produkty, które najbardziej wbiły mi się w pamięć w 2016 r. Tradycyjna forma ulubieńców, którą publikuje od dłuższego czasu, nie miała by tutaj bowiem sensu. Dlatego nie przedłużając zapraszam do zapoznania się z prezentowanymi przeze mnie moimi Hitami 2016 r! 


 Po pierwsze matowa, płynna pomadka Max Factor w kolorze 180 Spiritual. Pomadkę kupiłam za namową kuzynki, która mi ją poleciła. Po pierwszym użyciu byłam jej ogromnie wdzięczna za to, że tą nowością się ze mną podzieliła. Pomadka utrzymuje się na ustach najdłużej z tych, które posiadam. Porównuję ją do pomadki Lovely K- Lips czy Wibo bo one są matowe. Nie porównuję jej do tych kremowych z Kobo, Golden Rose (w kredce) czy innych firm, bo nie ma w tym sensu. Jest na tyle trwała, że radzi sobie i z jedzeniem i z napojami. Po jakimś czasie i oczywiście dłuższej biesiadzie ta pomadka oczywiście ściera się jak wszystkie inne, jednak przekąski czy napoje odpiera w sposób idealny. Kupujemy ją w zestawie z pomadką nazwę ją "ochronną", choć tak naprawdę działa ona w taki sposób, że powoduje iż nasza pomadka nie klei naszych warg. "Balsam" stwarza po prostu przeze mnie nazwaną warstwę ochronną. Tak przynajmniej ja ją odbieram. 



Kolejne dwa produkty to korektory od Catrice. Jeden już Wam znany Catrice Camouflage w słoiczku, a drugi z tej samej serii w wersji płynnej. Czym skradły moje serce? Przede wszystkim chyba kryciem. Nie miałam lepiej kryjących produktów od tych właśnie. Dodatkowo płynny korektor zaplusował u mnie swoim matującym wykończeniem. Wystarczyła chwila i okolice pod oczami były całkowicie matowe i to bez użycia pudru. Jak? Wciąż jestem w szoku. Ale zdecydowanie to moje ulubione korektory. Muszę przyznać, że chyba wiele z Was je uwielbia, bo właśnie jakiś tydzień temu byłam w Hebe uzupełnić zapasy i zostałam zmuszona do tego by zakupić inną markę, bo w szafie Catrice w sekcji korektorów świeciło pustkami i to przez kilka dni (byłam ze 2-3 razy w tej drogerii). Także jak widać są to produkty godne polecenia! 


Fluid kupiłam na promocji -49% w Rossmanie za grosze tylko na wypadek jakby w którymś momencie "niespodziewanie" skończył mi się podkład. Okazało się być to strzałem w dziesiątkę. Lirene nature matte idealnie dopasował się do moich wymagań. Matowił i idealnie wyrównywał koloryt. Niestety jedynym jego mankamentem jest fakt, iż nie do końca zadawala mnie jego krycie- aczkolwiek w połączeniu z korektorami Catrice daje już radę. 


Kolejny podkład czyli Rimmel Lasting Finish to kolejny ulubieniec roku. Po prostu odpowiada mi w 100 %- krycie na odpowiednim poziomie, ujednolicenie kolorytu twarzy i odpowiednia trwałość. Od zawsze go lubię i zawsze do niego wracam. Czemu? Bo po prostu mi odpowiada! Mamy w końcu wszystkie swoje ulubione produkty i często nie wiemy tak na prawdę czemu. Po prostu je kochamy i tyle. 


Puder sypki od Rimmel to ulubieniec chyba najlepszy ze wszystkich. Jest transparentny więc nie musimy zawracać sobie głowy doborem odpowiedniego koloru. Utrwala makijaż na długi czas. Nie umiem konkretnie ustalić. Jednak z samego rana robiąc makijaż wytrzymuje on bez poprawek około połowę dnia co dla mnie jest sporym czasem. Nigdy nie miałam bowiem pudru, który utrwalił by makijaż na całe 24 godziny (bez poprawek oczywiście), dlatego taka trwałość zadawala mnie jak najbardziej. 


Innym pudrem, który również okazał się produktem godnym uwagi, a na który trafiłam (podobnie jak na fluid Lirene) przypadkiem podczas promocji w Rossmanie jest puder HypoAllergenic prasowany od Bell. Inaczej niż ten z Rimmel ma on już swoje kolory jednak dobrałam sobie kolor idealny wprost dla mnie (nr. 03) i jestem tak z niego zadowolona, że ostatnio zakupiłam kolejne (drugie opakowanie). Co do tego produktu jego niezwykłym atutem jest jego delikatność. Nie do końca wiem jak opisać jego działanie i tą delikatność, ale może zrobię to po chłopsku opisując po prostu swoje odczucia. Kiedy nakładam go pędzlem, który niekoniecznie bywa najmilszy dla twarzy czuję po prostu jakbym miziała się puszkiem, gładkim piórkiem czy tego typu narzędziami. Nie wiem w jaki sposób i dzięki czemu ten puder jest tak miły dla skóry, ale zdecydowanie mi się to podoba. Spróbujcie sami i przekonajcie się czy Wasze serce również skradnie. :)


Błyszczyk, którego nigdy bym nie zamówiła i nigdy by mnie nie urzekł, gdyby nie pewna sympatyczna i bardzo miła osoba. Nie powiem kto, bo nie to tu najważniejsze. Błyszczyk jest jak widzicie różowy, pochodzi z firmy Avon i ma dość małą pojemność. Kolor na ustach jest dość naturalny, więc idealny jest na codzień. Ale co mnie w nim skusiło? Cudowny, kokosowy zapach! Po prostu czuć kokos na około. Jak dla mnie świetnie :)


Produkt następny, który swoim zapachem podbił moje zmysły. Zwykła szminka od Miss Sporty. Odcień różu, czyli równie naturalny co wcześniej wspomniany błyszczyk. Ale zapach świeżego ogórka po prostu zmiótł mnie na kolana. Kolor świetnie mi się wpasował w gusta więc tu ogromny plus, ale i jego zapach tak świeży i łagodny świetnie mi pasuje :) 


W szmince od Golden Rose Matte Lipstick Crayon zakochałam się od pierwszego użycia. Kolor jest niesamowicie nasycony i daje idealną głębie na ustach. Wybrałam dla siebie dość ciemny kolor a dokładnie nr 02 i jestem zachwycona. Utrzymuje się długo, aczkolwiek nie wytrzymuje próby jedzeniowej. Ale kremowe pomadki mają już to do siebie, że w niej polegają. Jednakże bardzo ładnie "się zjada". Co prawda nie da się w niej przetrwać bez poprawek, bo jest to mocny kolor, ale myślę, że przy lżejszych kolorach było by sto razy lepiej.


Eyeliner z Maybelline to zdecydowanie mój ulubieniec. Wcześniej stawiałam na te w pisaku czy kałamażu, ale żadnym z nich kreski mi nie wychodziły, a same ich zrobienie zajmowało z pół godziny. Nie wiem czy to kwestia tego eyelinera czy tego, że po prostu złapałam wprawę, ale teraz tym produktem robi mi się je znacznie łatwiej. Nie wrócę już raczej do tych poprzednich wersji, chyba, że w ramach testu jakiegoś produktu. Natomiast tak jak mówię ten eyeliner uwielbiam i jestem mu oddana :)


No i moje dwie najukochańsze w 2016 roku palety od Sleek. Jedna to "Au Naturel" a druga- "Del Mar II". Obie mają cudowne kolory, którymi można zrobić przeróżne makijaże. Au Naturel to zestawienie raczej naturalnych beży i brązów zarówno tych matowych jak i brokatowych. Można wykonać nią makijaż dzienny jak i wieczorowy. Dell Mar II to raczej paleta barw żywych, słonecznych, letnich. Większość jest matowych, ale są też perełki brokatowe. Więc tak jak w tej pierwszej tutaj też zmalujemy ciekawe makijaże wieczorowe jak i dzienne. Na zdjęciu niestety zbyt wiele nie zobaczycie ponieważ większość cieni została przeze mnie już zdenkowana. Ale po kliknięciu w TEN oraz TEN link przeniesiecie się do strony na której możecie zobaczyć kolorki. Co prawda są to zdjęcia w internetowych drogeriach, więc lepiej przed kupnem znaleźć w google swatche. Sama niestety nie jestem w stanie ich zrobić (jak sami wiecie ze względu na duże już zużycie większości cieni).
 Jak zresztą zobaczyć możecie palety wiele ze mną przeżyły. Obie klapki górne niestety nie wytrzymały i wyleciały z zawiasów- nie wiem czy opakowania są na tyle słabo wykonane czy raczej ja jestem aż taką psują :) W każdym razie ja się nie skarżę na opakowania jakoś bardzo, bo dla mnie liczy się wnętrze. Ale apropo wnętrza w jednym z kolejnych wpisów na pewno pokażę Wam coś co ma jeszcze lepsze wnętrze od moich ulubieńców z 2016 roku. 

A co w 2016 roku Wam przypadło do gustu? Koniecznie podzielcie się tym w komentarzach!

Komentarze

  1. Szminki od miss sporty wymiatają! A widziałaś już nowe balsamy really me, które pachną jak guma balonowa? Założe się, ze będą w ulubieńcach 2017 roku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam jeszcze okazji o nich słyszeć, ale skoro mówisz, że są boskie to na pewno się zapoznam :)

      Usuń
  2. Szminka w kredce od Golden Rose to także mój ulubieniec :) Super się spisuje, mam odcień nr. 11 :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty