Pielęgnacja włosów- czy produkty John Frieda i Jantar!

Jakiś czas temu zmieniłam lekko swoją pielęgnację włosów. Zmieniłam szampon na polecany przez jedną z was, a na promocji w Hebe kupiłam produkt od Jantar, który miał pomóc mi poprawić kondycję moich włosów. Dzisiaj więc kilka słów więcej o tych produktach. O tym co potrafią, czy działają i jak się sprawdzają. Jeśli Wy macie jakąś wyrobioną już opinię na ich temat to koniecznie podzielcie się nią w komentarzach. Tymczasem zapraszam Was do dalszej lektury!


Szampon Sheer Blonde od John Frieda jest produktem, który poleciła mi jedna z Was. Jego cena dość różni się od tych najprostszych szamponów, które byłam zwyczajna kupować do tego czasu. Regularnie można go kupić za ok. 36-40 zł jednak ja trafiłam na promocję w Rossmanie i wydałam jedynie 25 zł. I tym z Was, które pragną go przetestować też radzę poszukać promocyjnej ceny. Ale wracając do tematu zwykle nie zastanawiałam się nad wyborem szamponu. Brałam pierwszej marki jaka była aktualnie na półce i zważałam tylko by był dobrany do rodzaju moich włosów. Uważałam, że szampon ma tylko oczyścić nasze włosy i skórę głowy. Nie miałam pojęcia, że kondycję naszych włosów zawdzięczamy również temu kosmetykowi. Przekonałam się o tym stosując szampon od John Frieda. Moje włosy stały się dużo łatwiejsze do tzw. ogarnięcia. Zauważyłam, że przy stosowaniu tylko tego szamponu, bez jakiejkolwiek odżywki czy maski włosy stały się prostsze w rozczesywaniu a i traciłam mniej włosów podczas wyczesywania. Do tej pory bowiem każdorazowe rozczesywanie bywało dla mnie dość długim i swego rodzaju "trudnym" procesem. I to dzięki temu szamponowi się zmieniło. Za chwilę jeszcze skonfrontuje obiecywania producenta z moją opinią. Ale zanim do tego dojdziemy, chciałabym przekazać Wam co jeszcze się zmieniło. Mam na myśli fakt, że nie biegam już do drogerii co chwilę po nowy szampon. Od 17 stycznia używam go codziennie, a jeszcze zostało mi go na kilka użyć. Produkt ten jest naprawdę bardzo wydajny. Wystarczy mała ilość a pieni się niesamowicie. Dla mnie to duży plus jeśli chodzi o kosmetyk do pielęgnacji- wydajność jest ważna. 

Producent zaś zapewnia: "Szampon przywraca nowe życie włosom zmęczonym zabiegami i codzienną stylizacją. Nadaje włosom blond zdrowy wygląd i odświeża ich kolor. Przywraca włosom młodość i przedłuża ich siłę."  

Jeśli chodzi o codzienną stylizację to moja ogranicza się do wyczesania i ewentualnie jakiejś prostej fryzury typu warkocz lub kitka, jednak zwykle chodzę w rozpuszczonych włosach. Dlatego ciężko mi ocenić czy po codziennym stosowaniu prostownicy i suszarki ten szampon da naszym włosom to "nowe życie". Moje włosy są na pewno bardziej miękkie i przyjazne w dotyku. Jednak nie jest to typowy efekt WOW. Nie zauważyłam momentalnej przemiany, jednak małą różnicę owszem. Natomiast mówiąc o kolorze myślę, że jest dość przyjemny i ciepły. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić czy to akurat zasługa tego produktu, czy jednak tych kilku promyków słońca, które mogliśmy ostatnio uświadczyć. 

Tak zachwalam i zachwalam, ale w życiu nigdy nie jest tak, że coś ma same zalety. I wady się znajdą jeśli dobrze patrzycie. Mam dwie, z czego jedną dość poważna. Ale zacznijmy od tej lżejszej- opakowanie w formie tuby jest świetne, jednak kiedy produktu staje się coraz mniej potrafi się ono nieźle zassać przez co czasami trudno nam produkt otworzyć. Jednak dobry sposób i podejście i problem rozwiązany. Inaczej jest jednak z drugą wadą: SLS czyli Sodium Laureth Sulfate. Niestety szampon ten zawiera przed chwilą wymieniony związek. Jest to zdecydowanie wada, ze względu na to że SLS działa silnie wysuszająco na nasze włosy. Jednak muszę przyznać, że bardzo ciężko znaleźć drogeryjne szampony bez tego składnika. Specjalnie ostatnio wybrałam się do drogerii by poszukać właśnie takiego szamponu. Bowiem nie wiedziałam kiedy kupowałam szampon od John Frieda, że zawiera on SLS'y i czym w ogóle one są. Jak się okazało w drogerii spośród wielu produktów znalazł się tylko jeden, który nie posiadał tego związku. Jaki? O tym na pewno jeszcze na blogu wspomnę, jednak pewnie w dość odległym czasie. Bowiem na półce czeka na mnie jeszcze jeden produkt do przetestowania, który jak się przy okazji dowiedziałam również SLS'y posiada. 


Drugim produktem jaki stosowałam w tym samym czasie była odżywka z wyciągiem z bursztynu od Jantar. Jej użycie zaczęłam 31 stycznia a dziś już go nie mam- skończył się z tydzień temu. Według producenta należy stosować tą odżywkę codziennie przez minimum 4 tygodnie, a później 2 razy w tygodniu dla podtrzymania efektu. Od 31 stycznia minęło 5 tygodni do wyczerpania odżywki, podczas których stosowałam ją codziennie. Moje odczucia co do tego produktu są dość mieszane najprawdopodobniej ze względu na to, że u siebie często ciężko zobaczyć efekty po długotrwałym stosowaniu. Jednak zasięgnęłam również opinii osób trzecich, które potwierdziły niektóre moje opinie, a niektóre polepszyły. Otóż moje włosy okazały się bardziej zregenerowane i piękniejsze. W wyglądzie zaszła dość mocna zmiana. Są bardziej przejrzyste, błyszczące a końce są odżywione. Mimo, że włosy podcinałam już spory czas temu i normalnie włosy już miałyby porozdwajane końce, tym razem mam wrażenie, że właśnie dzięki tej odżywce tak się nie stało. Końcówki włosów są piękne i nie widać żadnych rozdwojeń.

A co pisze producent? "mocne, zregenerowane, mniej podatne na wypadanie, pełne witalności włosy" Czy się z tym zgadzam? W tym wypadku myślę, że w 100 % tak. Moje włosy są zdecydowanie mocniejsze, jak już wspomniałam zregenerowane i pełne witalności. Jeśli zaś mowa o wypadaniu to tak jak już wcześniej przy omawianiu szamponu wspomniałam, moje włosy przestały mi aż tak wypadać przy rozczesywaniu. Osobiście uważam, że to zasługa wspólnego działania zarówno szamponu jak i odżywki. Aczkolwiek chyba to właśnie produkt z Jantar miał tutaj większy procentowy udział!

A jaka jest Wasza opinia na temat tych produktów? Używałyście któryś z nich? Liczę na Wasz głos w komentarzach! :)

Komentarze

  1. Tej wersji szamponu nie miałam, ale miałam inne i ogólnie bardzo je lubię, choć szału nie robią. A co do Jantaru, ja miałam po tym łupież :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty